21.01.2005 :: 14:48
Błyszczące usta i rozpalone policzki. Ludzie w prywatnym pejzażu. Niepojęta ilość materiału do wtłoczenia. Wyraz twarzy niemal naturalny, tylko tak bardzo zachwycony tym, co to niebo ostatnio wyprawia. Jest niewiarygodnie wielkie. Pięć. Nie, sześć kroków do przodu. Trzy w bok. Masz dwa wyjścia: w prawo lub w lewo. Abstrakcja jednakże precyzyjna. Przerabiam pulsujące myśli na wielowymiarowe. W taki sposób zewsząd podświetlone dają różne znaczenia. Można się dopatrzeć małych przyjemności. Śliski chodnik. Na parapecie nowy zakupiony zeszyt w pingwiny.