Sprawy nieważne plączą się po mojej głowie. Zdarza się, że w przypływie różnorodnych emocji coś powiem - niekoniecznie mądrego, a ludzie traktują mnie tak, jakbym te ostatnie 18 lat mojego życia spędziła w zupełnym odizolowaniu od jakichkolwiek kontaktów międzyludzkich.
Chce mi się skakać i krzyczeć, ale tak żebyś przypadkiem mnie nie usłyszał, bo i po co masz wiedzieć w jakim jestem nastroju.
Na granicy rozstroju nerwowego. Wczoraj ryczałam jak głupia. A bo to zobaczyłam psa w telewizji. A bo to znalazłam notatki do książki, którą jakiś czas temu zaczęłam pisać. A bo to zjadłam jogurt widelcem. Powodów błahych całe mnóstwo. Aż wstyd mi wymieniać.
W wazonie bazie, na biurku butelka mleka, a w głowie bałagan. Istny burdel. Zupełnie jak w damskiej torebce.
Co mam zrobić żebyś wreszcie mi uwierzył? A tak w ogóle to kiedy zamierzasz wrócić? O ile w ogóle zamierzasz. (...)
Dobro ogółu jako cel nadrzędny. A gdzie działania?